Legnickie Centrum Kultury zaprasza na wernisaż wystawy "Archetypki i Symbolki" autorstwa Piotra Rychla, który odbędzie się 18 listopada o godz. 18.30 w Galerii Satyrykon.
- Nasz bohater odkąd pamięta, rysuje zamaszyście, kolor stosuje nie oszczędzając ni trochę, konstruując w ten sposób pełnych życia bohaterów i ich oryginalne światy. Preferując techniki klasyczne, rysunek analogowy, malowanie akrylami i akwarelą, Rychel nie stroni też od możliwości, jakie niesie ze sobą projektowanie cyfrowe – mówi Anna Lemanowicz z Legnickiego Centrum Kultury.
Postacie Rychla charakteryzuje rys karykaturalny – grubi są jak balony, chudzi jak patyczaki, niemowlę z wielgachną głową wygląda jak grzechotka, konie gną się pod opasłymi jeźdźcami, a w oczach owadów widać obłęd. Szpiczaste nosy potrafiłyby ukłuć, inne są gigantycznymi nochalami przesłaniającymi resztę twarzy, zęby przednie chwieją się jak w Upiornym twiście z Kabaretu Starszych Panów, wyłupiaste oczy chcą dostrzec więcej niż widać, a kończyny w szalonych podrygach zdają się nie mieć stawów.
Zaprzeczenie prawu ciążenia, zwariowane perspektywy zakrzywiające horyzont światów przedstawionych decydują o niezwykłej dynamice kompozycji Rychla, czym przypominają realizacje klasyka nad klasykami polskiej ilustracji dla dzieci – Jana Marcina Szancera. Większość postaci jest w pędzie, w podskokach, w wygibasach, frunie, lewituje, ucieka, goni, skrada się, a nawet podejmując zwykłe czynności, sprawia wrażenie wykonywania sobie tylko znanego tańca. Tańczą kamieniczki w zwariowanym polonezie, tańczy zaprzęg reniferów, a i walka ze smokiem staje się bardziej kołomyjką, z choreografią ma też coś wspólnego pęd po „niebostradzie”. Ta dynamika wpływa na groteskowy charakter wielu z przedstawionych scen. Ilustracje Rychla śmiało rozbijają statykę bloku tekstu albo uruchamiają typografię wesołych wierszyków.
Świat wyobrażony w ilustracjach Piotra Rychla ma w sobie pociągającą moc surrealizmu – niby rozpoznawalny, a jednak specyficznie zdeformowany, oglądamy go jak w krzywym albo wręcz potłuczonym zwierciadle. Ale też nierzadko, zwłaszcza w przypadku ilustracji powstałych do literatury dziecięcej, oglądamy go jakby przez różowe okulary – tam nawet wyjęci spod prawa nie wyglądają zbyt groźnie, a czarne charaktery wywołują raczej rozbawienie niż strach, no i wszystko dobrze się kończy. Pewnie o niebo lepiej żyłoby się nam w takim świecie, skorzystajmy więc z okazji i pobądźmy w nim choć przez chwilę. (Anita Wincencjusz-Patyna)