Tradycji stało się zadość. Na Imieninach Ulicy Najświętszej Marii Panny bawiły się tysiące osób. To trzydniowe wydarzenie kulturalno–towarzyskie na długo pozostanie w pamięci.
Świętowanie rozpoczęło się już w piątek dyskoteką pod chmurką na dziedzińcu Akademii Rycerskiej. Zabawę rozkręcali DJ SieLa oraz Kalwi & Remi. I pokazali, że potrafią rozruszać każdą publiczność, a „Explosion” śmiało nazwać można ponadczasowym przebojem.
Uwagę przyciągali też robotyczni goście, a konfetti i lasery w połączeniu z pięknym gmachem Akademii Rycerskiej przywodziły na myśl dobrą, oldschoolową dyskotekę szkolną. Publiczność bawiła się świetnie, co zresztą zauważyli sami wykonawcy, którzy w pewnym momencie zaprosili na scenę najbardziej aktywnych fanów.
W sobotę przywitała nas piękna pogoda, co tylko dobrze wróżyło przyjęciu w sercu miasta. A było w czym wybierać. Zapraszały nas kramiki z różnymi ciekawymi i przeróżnymi towarami, jadłem i napitkami oraz z atrakcjami dla dzieci. Oczywiście to co najbardziej lubimy działo się na wielkiej scenie.
Świętowanie rozpoczęło się Narodowym Czytaniem „Moralności pani Dulskiej” Gabrieli Zapolskiej. A potem już królowała muzyka. W atmosferę zabawy wprowadzili nas zdolni wokaliści ze Studia artystycznego Fame. Potem na folkową nutę zagrała świetna grupa Hylla. Zaraz po nich na scenie wybuchła góralsko krakowska mieszanka, czyli niesamowity show w wykonaniu zespołu Future Folk ze Stanisławem Karpiel-Bułecką, naładowanym pozytywną energią, jak reaktor jądrowy. Finał w wykonaniu Brathanków był trochę spokojniejszy, ale bardziej wyrafinowany w formie.
Na imieninach musiało być też klasycznie i wytwornie. I oczywiście było. A gdzież by indziej, jak nie w Sali Królewskiej Akademii Rycerskiej. W ramach Wratislavii Cantans odbył się koncert „Poza ciszą” w wykonaniu kwartetu smyczkowego Quatuor Mosaïques z Austrii.
Wszystko co dobre, szybko się kończy. Finał imienin NMP świętowaliśmy na dziedzińcu Akademii Rycerskiej na … szóstych urodzinach grupy Kminek.
Te imprezy były nam bardzo, bardzo potrzebne. Wreszcie odetchnęliśmy pełną piersią po tym ciężkim okresie. Wyszliśmy z domów, przemierzaliśmy ulicę i Rynek z jednego końca na drugi. Zatrzymywaliśmy się przed kramikami. Podziwialiśmy występy zespołów. Spotykaliśmy znajomych. Krótko mówiąc – mamy w sercu te imieniny.
- Każdego roku bywamy na imieninach ulicy. Te były wyjątkowe, bo wreszcie mogliśmy pod długim czasie zabawić się na wielkiej imprezie, jednej z najpiękniejszych w Legnicy. Po prostu na tych imieninach trzeba być obecnym. Było pięknie, wytwornie i rodzinnie. Spotkałyśmy wielu znajomych. Obejrzałyśmy piękne widowiska. I czekamy na kolejne imieniny za rok – cieszyły się panie Wanda i Krystyna, stałe bywalczynie imieninowych przyjęć.